
MODEL SENIORA?
Model seniora w naszym kraju wygląda mniej więcej tak: osoba po 60-tce, z nadwagą, włosy (u pań) zafarbowane i zadbane, szyja krótka, głowa bardziej lub mniej wciśnięta w ramiona, plecy zgarbione. Ma sporo problemów fizycznych, hashimoto, serce, nadciśnienie są na porządku dziennym, często płuca, już protezy bioder i problemy z kolanami i w pełni się z nimi utożsamia. Moje choroby – to ja! Ruchu wiele nie zażywa, ale lubi podróżowanie i , co bardziej twórcze jednostki, różne spokojne zajęcia kulturalne. Ale rozmowy o lekarzach, dolegliwościach i kłopotach są na porządku dziennym. Mniej lub bardziej ukrywana depresja i brak buntu jest elementem przystającym do modelu, ale, nadmierna energia, dalekosiężne plany a nawet pełnia zdrowia już nie, i osoba, która to posiada bywa „przywoływana do porządku”. Jest przecież seniorem!
Dużo przesadziłam?
Póki co, ja sama całkiem nieźle przystaję do tego modelu. Mam nadwagę. Po-eskapadowa sylwetka z zeszłego roku i energia minęła w ciągu tych miesięcy bytowania w domu Ojcem. Jestem także wewnętrznie depresyjna, stawy palców mi nagle (dosłownie w oczach, od września do stycznia) obrosły nieco boleśnie, a z położeniem głowy względem ramion muszę walczyć nieustannie i jak na razie nie odnoszę pełnego zwycięstwa. Doskonale rozumiem więc nasze, seniorowe problemy. Tyle, że staram się usilnie i nieustannie wyciągać siebie z tego stanu za każdym razem, gdy życie mnie w niego wrzuca, a czyni to również nieustannie, jak to życie.
Bo życie nasze to z jednej strony codzienność – która dla wielu jest o tyle trudniejsza niż jakakolwiek codzienność z czasu minionego. Z drugiej strony przeszłość, która ciąży w komórkach ciała i umysłu zaległymi kodami myśli i zachowań. Z trzeciej strony zaś przyszłość – której często nie potrafimy już ujrzeć. To wszystko tłumaczy naszą postawę – ale nie usprawiedliwia jej.
Ale moment, w którym utożsamimy się z opisanym wyżej modelem seniora, jest początkiem drogi w dół.
Czeka nas dziesięć, piętnaście, dwadzieścia, a może i trzydzieści lat, w których choroby będą uzyskiwały coraz większą przewagę, my coraz bardziej będziemy usprawiedliwiać własne wygodnictwo i brak odpowiedniego ruchu, bo przecież „mamy już swój wiek”, aż nadejdzie ten czas, kiedy, staniemy się obciążeniem dla naszych najbliższych, lub też- opuszczeni przez nich- będziemy umierać długo, bezradni, wśród obcych.
Że to nieco apokaliptyczna wizja? No, niestety, żyjemy w ciele biologicznym i czas najwyższy nauczyć naszą wspaniałą świadomość, żeby zeszła z wyżyn do rozumienia tej czysto biologicznej materii, w której mieszka. Bowiem póty wiadro wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie, jak powiada nasze stare polskie przysłowie.
A model seniora wcale nie musi być taki, jak wyżej opisałam.
4 KOMENTARZE
W zasadzie to jest chyba glownie sprawa dyscypliny i chyba przede wszystkim silnej motywacji zeby zaczac cwiczyc – I motywacja musi byc silniejsza od naszej checi bezwladu.
Na youtube sa setki wideo z cwiczeniami do wyboru do koloru , cos sie znajdzie dla kazdego – od intensywnych cwiczen dla mlodzikow do 'statecznych cwiczen ’ dla staruszkow.
Ale z wlasnego doswiadczenia wiem jak trudno sie zmobilizowac do cwiczen, a przeciez wiele czasu na cwiczenia nie jest potrzebne .
Sama nie zmusilabym sie do regularnych cwiczen gdyby nie silna motywacja zeby utrzymac meza w ruchu i jak maz rezygnuje z mojej 'klasy’ ( np bo jest dla niego za goraco czy sie gorzej czuje) to ja sama tez nic nie robie. A dlaczego nie? No wlasnie, bo nie mam tej motywacji.
Mysle ze to tak jak z wieloma rzeczami ktore robimy np podobnie jak z gotowaniem – dla siebie samej nie chce sie gotowac, no ale jak rodzina czeka to sie gotuje….
Ano, jest tak. Motywację dla siebie jakoś ciężko znaleźć, nie mówiąc już o dyscyplinie. Dużo dużo łatwiej dla kogoś – lub w grupie. Lub (niekiedy) jak się z góry zapłaci. Wtedy to się staje rodzajem obowiązku jednak. Myślę, że idaelna jest sytuacja, gdy ćwiczenia, czy też rodzaj ruchu, jaki sobie wybieramy, daje nam równocześnie taką prawdziwą, naszą tylko radość. \Wtedy nie ma żadnego problemu, żeby to czynić. (No, chyba, że inne obowiązki nam nie pozwalają).
No, całkiem prawdziwy, typowy obraz seniora. Jestem zainspirowany tym opisem do poważnego zastanowienia się nad sobą. Choć sam robię, co mogę, by się przeciwstawić procesowi starzenia się – to jednak pozostaje to kosmetyką, i nie prowadzi do głębszej przemiany. Czekam na propozycje (może jakieś grupowe, wspolnotowe przedsięwzięcia) od Babci Miry. Zajęcia dla seniorów, Uniwersytety Trzeciego Wieku i tym podobne, rzeczy, jakie są szeroko proponowane, może są niezłe, ale wszystko to jest obliczone nie na odmladzanie się czy zahamowanie procesu starzenia, lecz jedynie na zabicie czasu seniora – żeby było mu przyjemniej starzeć się i chorować. Może się mylę, ale tak to widzę.
Będą propozycje, będą. Niech się tylko wyrwę z wciągającej mnie mackami przeszłości!