Dlaczego „moja”, dlaczego nie po prostu klinika relaksacji?
W pierwotnym ujęciu strony było tylko „klinika relaksacji”, z czasem przekonałam się jednak jak bardzo moje podejście odbiega od tradycyjnie rozumianego, a zatem od społecznych oczekiwań związanych z ta nazwą. A wiążą się one zazwyczaj z sytuacją, w której jesteśmy bierni, nic nie robimy, dajemy się masować, poddajemy się urokowi muzyki, leżymy w fotelu lub wyobrażamy sobie fale bijące o brzeg. Ewentualnie z sytuacjami, kiedy odrywamy się od codziennych zadań oglądając film, czytając książkę lub rozmawiając z przyjaciółmi.
Taki rodzaj relaksu jest ważny jako przerywnik naszej codzienności. Ale dla mnie jest to za mało. Te krótkotrwałe, jednostronne, odprężenia, niewiele zmieniają w poziomie wewnętrznego napięcia.
A rzeczywistość niesie z sobą wiele napięć. Nagromadzają się one z wiekiem w postaci chronicznych napięć w ciele i umyśle. Tworzą blokady energetyczne, cielesne i mentalne choroby, skracają nam życie i zmniejszają jego wartość.
Moim osobistym dążeniem jest uzyskanie takiego poziomu wewnętrznego, uśmiechniętego odprężenia, które stanie się stałą cechą tak umysłu jak i ciała.
Trzeba w tym celu nauczyć się uwalniać od napięć, jakie w nas powstają. Uwalniać od tych, jakie już istnieją niekiedy od bardzo dawna. Trzeba zatem nauczyć się kontroli nad własnym umysłem i ciałem, na ile to tylko możliwe, nauczyć się słuchać siebie i własnego organizmu niezależnie od wszelakich nawyków, przesądów i uprzedzeń.
Nie całkiem typowo, jak na hasło „relaksacja”. prawda? No, ale to jest „klinika relaksacji” zatem miejsce, w którym powoli wszystko się uzewnętrznia, leczy i uzyskuje zrozumienie. Poza tym są tu moje własne myśli i mój sposób rozumienia rzeczy.
Zapraszam Cię najserdeczniej!
Babcia Mira