
O TYM, JAK POWSTAŁO PAŃSTWO NA WYSPIE WIELKIEGO JEZIORA
Wszystko wokół drgało i trzęsło się. Zapadały się domy, śpiewające krzewy, wielkie kwiaty.
Wzburzone wody Jeziora otaczającego najpiękniejsze państwo na świecie płonęło wszystkimi kolorami tęczami.
– To jest takie piękne! wołali ludzie zapatrzeni w czerwone i błękitne ognie tryskające pod niebo i ginęli w zachwyceniu.
Od dawna nie potrafili nic robić, jak tylko śpiewać i tańczyć, patrzeć i zachwycać się pięknem świata. Gdzieś daleko, po drugiej stronie Jeziora stary, dobry Król Wyspy odwrócił się i westchnął ciężko
– O, synu mój, nawet gdybyś powrócił, nie masz już królestwa….
Nagle jacyś ludzie porwali go do karety
– Jedziemy!
– Dokąd…?
– Tam, gdzie jest twoje prawdziwe miejsce, Królu Wyspy.
Z jego rąk wysunęła się prastara księga i z jękiem upadła na ziemię.
Tylko wszędobylski pajączek, który jest zawsze tam, gdzie ktoś potrzebuje pomocy, mógł usłyszeć jęk księgi, która upadła ciężko na ziemię. Leżała teraz otwarta, więc usłużnie wbiegł na jej stronice.
„Było to milion trylion lat temu, kiedy na świecie nie było nic jak tylko trzy Duchy: Wielki Duch Światła i Ciemności, Dobry Duch i Zły Duch. Dobry Duch był dobry z całego serca, a Zły był po prostu zły. Świat pod nimi rozciągał się pusty i goły. Aż gdy nadszedł czas, Wielki Duch Światła i Ciemności powiedział im: Budujcie!
I zaczęli budować – Dobry Duch wraz ze Złum Duchem.A każdą rzecz musieli zrobić wspólnie. Zrobił Dobry Duch kwiaty piękne i pachnące, to Zły zaraz zwierzęta, które te kwiaty zjadają. To Dobry zrobił owady i kolorowe motyle, żeby pyłek kwiatom przenosiły, żeby rodziły się szybciej i więcej ich było; a zwierzętom dał trawę zieloną, smakowitą, żeby kwiatów nie jadły. To Zły na to ze złości zrobił jeszcze większe zwierzęta i kazał im polować, czychać, łapać i pożerać. Martwił się i płakał Dobry Duch, ale nie mógł przecież ich zniszczyć, bo był Dobry. Więc dodał im tylko – sobie na pociechę – kolorowe futerka, złote lub czarne, lub złote w czarne paski, i kazał, by były czułe i troskliwe dla swoich dzieci. To na to Zły Duch suszę stworzył, żeby co pewien czas ginęło w ogóle wszystko, co żyje. A Dobry Duch zbudował wtedy mocne, grube rośliny, które w liściach zawsze trzymają wodę i zbudował owoce wypełnione mleczkiem, żeby jednak nie wszystko, co żyje, umarło. I tak sobie świat budowali.
A gdy powstały już lasy i jeziora, i zwierzęta, i wschody i zachody słońca, i burze z piorunami, i ptaki, a wszystko to żyło, walczyło, rozkwitało, zjadało się, pachniało, uciekało – wtedy zabrali się wreszcie do tworzenia ludzi. A było to tak:
Zły Duch pomyślał sobie:
– Stworzę ja po kryjomu coś takiego, co niby to małe i niepozorne, ale mocarne będzie i zachłanne, ze ani się obejrzysz, a tu raz-dwa zniszaczy wszystko wokół, żeby samemu panować nad światem. A takie to będzie sprytne, że nawet Wielkiego Ducha wykiwa, a wtedy ja zawładnę Światłem i Ciemnością.
A Dobry Duch myślal sobie:
– Żeby ten Zły nie mieszał mi się do pracy, to stworzyłbym jeszcze istotę zupełnie niewielką, ale mądrą, wrażliwą, żeby widziała i rozumiała, jakie to wszystko piękne, kolorowe i bogate. Ale cóż, nie wolno nic robić potajemnie.
Siedział więc i ogromnie się martwił, kiedy – co to?! – zwierzęta i kwiaty wołają:
– Ratuj! Ratuj! Zły Duch tworzy istotę, która nas zniszczy!
Zerwał się wtedy – a była to już ostatnia chwila – i dorzucił tej istocie mądrość i wrażliwość.
I tak powstał Człowiek.
A Duchy wciąż pracowały, w pocie czoła, dzień i noc. Państw powstawało coraz więcej, aż wreszcie nie starczyło już miejsca na ziemi, a Duchy śmiertelnie zmęczone legły obok siebie w wielkim wyczerpaniu.
Kiedy nadszedł znów czas, pojawił się Wielki Duch Światła i Ciemności, obejrzał świat i zapytał:
– Zadowoleni jesteście ze swego dzieła, Dobry i Zły Duchu?
– O, nie! – wykrzyknęli obaj.
– Wielki Duchu Światła i Ciemności – powiedział Duch Dobry – jakże mam być zadowolony? Z całego serca kocham wszystko, co żyje, i pragnąłbym, by na świecie nie było nic, prócz radości, piękna i szczęścia. Pracowałem, jak mogłem najlepiej, a teraz łez powstrzymać nie mogę, gdy na to patrzę. Oto biegnie sarna, piękna jak królowa, i woła: „Ratuj, Dobry Duchu” – a za nią głodne wilki pędzą stadem i wołają „Dobry Duchu, pomóż!”. A ja jestem bezsilny i serce mi krwawi. O, moja piękna sarna! O, moje głodne wilki!
– Mam być zadowolony? – parsknął Zły Duch – namęczyłem się, jak nigdy, a tu, gdzie się nie obrócę, tam mi coś pachnie, tam mi coś rozkwita, nawet najdziksze tygrysy ubrane są w jakieś kolorowe łatki,a do siebie czulą się jak kociaki. Co gorsza, muszą być dopiero dobrze głodne, żeby zechciały polować. Nigdzie prawdziwego zła – może tylko tych kilku ludzi, co ich zdążyłem ulepić, zanim mi się ten drugi nie wtrącił!
– Takie to nijakie wszystko – powiedzieli obaj – Nie mamy żadnych powodów do zadowolenia!
– Mnie się to podoba! – rzekł Wielki Duch Światła i Ciemności. – I chcę was wynagrodzić. Wybierzcie sobie po kawałku ziemi. Będziecie na niej panować. I niech mi się już jeden drugiemu do pracy nie wtrąca!
I rzeczywiście była to najlepsza nagroda dla zniechęconych budowniczych świata.
Zły Duch wybrał sobie miejsce obszerne, rozległe i przestronne. Zatarł ręce i tworzy!
Co zwierzę, to drapieżne. Co człowiek, to bardziej agresywny, podstępny i zły. Zwierzęta warczały, rzucały się na ludzi i na siebie. Ludzie walczyli, zabijali siebie i zwierzęta, a mądrości mieli tyle tylko, ile jest jej w sprycie i podstępie. Okradali się więc, oszukiwali i mordowali i nikt nie miał dla drugiego litości. Ale też nikt nie mógł być zadowolony, bo zaraz sam był okradany, oszukiwany i mordowany.
Zły Duch był z początku bardzo dumny ze swego dzieła, ale rychło mina mu zrzędła.
– Jak tak dalej pójdzie – pomyślał – to niedługo nie będę miał nad czym panować!
I tak też się stało. Drapieżne zwierzęta pozagryzały się nawzajem, pomordowali się ludzie,w których nie było ani odrobiny uczucia. Nie minęło dziesięć lat, a jego kraj stał się pustym i martwym kawałkiem ziemi.
Dobry Duch wybrał sobie miejsce w najbardziej odległym zakątku, dalekie i ciche, żeby nikt nigdy nie zakłócił spokoju jego mieszkańcom. Dla pewności otoczył je jeszcze szerokimi wodami Wielkiego Jeziora. A potem, z wielką miłością przystąpił do budowania państwa na Wyspie Wielkiego Jeziora.
– Aż do samego końca świata wszyscy będą szczęśliwi! – radował się Dobry Duch.
– Ptaki są po to, żeby śpiewały- powiedział i stworzył wiele kolorowych, śpiewających ptaków
– Drzewa są po to, żeby ptaki miały gdzie mieszkać – stwierdził i stworzyl wiele mocnych, zielonych drzew
– Krzewy są po to, żeby mieszkały w nich zające, sarny, i inne zwierzęta – pomyślał i stworzył krzewy, a w nich zające, sarny i inne zwierzęta
Potem stworzył błękitną, szumiącą wodę i słońce, które było czasem złote, czerwone, lub pomarańczowe.
A potem zbudował przecudne państwo, w którym każdy dom był inny od drugiego, a wszystkie tonęły w kwiatach, ogrodach i zieleni. I kiedy wszystko było już gotowe, nawet sam pałac dla króla, uśmiechnął się Duch i powiedział:
– No, czas już na ludzi!
I zaraz powstały tancerki i sklepikarze, kupcy i nauczyciele, dworzanie i wieśniacy. A byli tak przemyślnie zrobieni, że żaden nie chciał być czymś innym niż właśnie jest. Każdy pobiegł zaraz do swojej roboty: tancerki tańczyły, szewcy szyli buty, dwór zakrzątnął się wokół Króla, sprzątacze sprzątali. A kiedy słońce zaczęło zachodzić za horyzont, wybiegli wszyscy na ulice i patrząc, jak jego purpurowa poświata barwi kolorem ich twarze, domy i drzewa, czuli się nieskończenie szczęśliwi.
Zły Duch niecierpliwie przestepował z nogi na nogę, parskał ze złości i aż się pocił z wielkiego zdenerwowania.
– Chociaż troszkę złości i zawiści… – szeptał do siebie – Chociaż małą odrobinkę chciwości…
Zerkał z ukosa na tłumek zachwycony zachodem słońca, gniótł coś w garści, coś tam sobie mamrotał pod nosem, aż nagle wychylił się w stronę Dobrego Ducha i krzyknął
– A weź udław się tą swoją dobrocią!!!
– Oj, bo przestaniesz być Duchem! – zagroził mu Duch Światła i Ciemności
– Nic przecież nie mówię! – zaprotestował Zły Duch i zamilkł przestraszony.
Jednak Słowo zostało już wypowiedziane. Uniosło się nad ziemią i głosiło: „dasz swoim ludziom wszystko, czego zapragną, i dasz im jeszcze więcej. Ale nadejdzie dzień, w którym i to będzie za mało. I stanie się Cud. A wraz z nim koniec twojego państwa.”
Ledwo pajączek przebiegł ostatnią literkę, gdy zakołysało się Jezioro. Gorący wiatr zrzucił go na nadbrzeżny kamień, zaszumiał w kartach Starej Księgi. Westchnęły odwieczne słowa – i rozpadły się w proch i nicość. Zadumał się pajączek nad dziwnym losem najpiękniejszego na świecie państwa, zamyślił, a potem wyrzucił swoją pajęczynkę i pofrunął tam, gdzie buduje się szary, zwyczajny dzień. .
2 KOMENTARZE
Super opowiadanie!!!! Takich nam trzeba!!!! My ludzie, nie bylibyśmy tacy źli, gdyby Złe Duchy nie namieszały.😉🙃
Przeczytalam.
Jakby miala wnuki to mialabym im co czytac i, no ale nie mam…