
PRZEŚCIGNIEMY AMERYKĘ?
Jak rozpoznajecie już pewnie po kolorze kwadracika, opowiadanko z serii „Stare Opowieści”, czas tak szybko mija – teraz jest już inny. Jaki to rok, kto zgadnie?
Wie Pan, że byłam w Ameryce? Może trudno w to uwierzyć, ale byłam. Trafiło się ślepej kurze ziarno, jak powiadają. Po prawdzie dużo się tego ziarna nie naskubało, ale jednak. No było się tu i tam i mogę teraz ludziom opowiadać, że byłam. Na przykład w Harvardzie. A Pan był może w Harvardzie? Dla mnie ten Harvard to było naprawdę wielkie przeżycie.„O, to jest Harvard” – myślałam. Będę mogła powiedzieć „byłam w Harvardzie”. Fotografuję napis „Harvard, do biblioteki”. Na wszelki wypadek, żeby potem nie było wątpliwości, że bujam. Jestem już zmęczona jak pies, ale z uporem maniaka szukam głównego wejścia na uniwersytet, wie Pan, z takim widoczkiem, jak na pocztówkach. Różne są tu bramy, ale takiej, jak z pocztówki, nie widzę. Pytam o nią grubego policjanta. Jest monstrualnie gruby, ale nie robi na mnie wrażenia, już się przyzwyczaiłam do takich. Nie wie, gdzie jest taka brama, znaczy główne wejście. Mówi, że właśnie tu, gdzie stoimy, ale dokładnie wiem, że tamto wejście wyglądało inaczej. Za nim rozciągała się szeroka przestrzeń trawnika i były geometrycznie równe ścieżki na których widnieli wymuskani studenci. A za tą tu zupełnie co innego: wielki park pełen ogromnych, starych drzew i stylizowanych eleganckich budynków. No trudno. Nie mam siły szukać dalej, więc wchodzę przez tę właśnie bramę. Idę bardzo ostrożnie, uważając, żeby nie zapuścić się zbyt daleko. Budynki ciągną się i ciągną, jak osobna dzielnica, pełna dostojeństwa, którą chronią rozłożyste drzewa. A potem nagle wychodzę na drugą stronę, przez jakąś inną bramę, której musiałam nie zauważyć i znajduję się na długiej uliczce, z niskimi zabudowaniami, kolorowymi sklepami i swojskim brudem. Już nie jestem w Harvardzie. Krzykliwe reklamy proponują mi zrobienie tatuażu albo kupno kolorowego szkła. A na rogu, tuż przy maleńkim rondzie, od którego zacznie się, wyobraża Pan sobie – żebrze młody barczysty mężczyzna z potężnym, wytaułowanym torsem. Przed nimi powiększone zdjęcie jakiejś dziewczynki i napis: „Na prezent dla siostrzenicy”. A ramiona ma ten młody, jak zapaśnik. Drugi, starszy nieco, z jasnymi włosami sięgającymi pasa, siedzi na ziemi obok i obserwuje przechodniów spod ironicznie półprzymkniętych powiek. Są dla mnie tak egzotyczni, że pragnę uwiecznić ich na zdjęciu, ale gdy tylko wyciągam aparat obaj protestują gwałtownie. Wytatułwoany zapaśnik pyta agresywnie i bez sensu:
- A Pani skąd jest???
- Tam, skąd ja jestem – odpowiadam łagodnie – jest inny świat. U nas żebracy na ulicach muszą żebrzeć, żeby przeżyć. A wy…tacy silni młodzi mężczyźni??? Moglibyście po prostu pójść do pracy…
- Eee, bo pani nie jest z Ameryki! – mówi młody. – My nie możemy tu pracować, nie dostaniemy prawa pracy, bo tu nie mieszkamy.
- Ale gdzieś przecież mieszkacie, prawda? I tam, gdzie mieszkacie, tam możecie pracować. A nie?
Nie odpowiadają. Przyglądam im się raz jeszcze i stwierdzam:
- Wiecie co, wyglądacie mi na facetów, którzy podróżują sobie dla przyjemności i zdobywają łatwy pieniądz na dalszą drogę.
- Powiedział, że zabierze mnie ze sobą do Europy – denerwuje się nagle ten wytatułowany, ze zdjęciem dziewczynki przed sobą.
Starszy podnosi głowę spoglądając mi niemal wyzywająco w oczy
- Chciałbym pojechać do Europy…Europa..Niemcy, Francja…A Pani skąd jest?
- Z Polski.
- Z Polski – powtarza takim tonem, że nie wiem, czy słowo to cokolwiek mu mówi.
- Powiedziałeś, że zabierzesz mnie! – napiera go młodszy. I zaraz zwraca się do mnie, jakby usprawiedliwiając się – Tylko musimy zarobić..
Starszy już nie odpowiada. Patrzy w bok z niezmiennie ironicznym uśmieszkiem, który nadaje jego twarzy wygląd nieodgadnionej niedostępności. Chcę temu młodszemu zrobić zdjęcie, ale zasłania twarz rękoma.
Szkoda. Tacy ładni. Bo u nas to żebrak jest brzydki, niechlujny, śmierdzący i po prostu niemiło na niego patrzeć. A tu, proszę – dwóch młodych, przystojnych, przepięknie zbudowanych mężczyzn siedzi wygodnie na kocach
Jak Pan myśli, doczekamy takich żebraków? Prześcigniemy Amerykę? Bo ci nasi są naprawdę bardzo już nienowocześni.
5 KOMENTARZY
Oczywiscie, ze przescignelismy 🙂
Nasi tez ladnue ubrani, za to konkretniejsi.
W Centrum widzialam chlopakow okolo 20-25 z plakatem, ze zbieraja na podróż dookola swiata. A podczas plenerowych dancingów na Żoliborzu chlopcow ok 10-12, sprzedajacych domowej roboty lemoniade „na wyjazd do Paryża 🙂
Ci co zbierali na podróż dookoła świata, szukali sponsorów. Natomiast nastolatkowie ok. 12 lat to młody narybek biznesu. Nie należy mylić z żebrakami.😉
Przeczytalam. Kiedy to tacy zebracy byli w Ameryce??
Kat, rok mniej więcj 2004
Przeczytałam!!! Nie chciałabym konkurować w kategorii „żebrania” z Ameryką. Ale może taki czas nastąpić. Scenariusz prawdopodobny😉🤔