
ŚMIESZNY POGRZEB
Opowiadanko z serii „Stare Opowieści” (tak jak Krawiec, Opowiadanie mojego Ojca, Opowieść o Miłości)
ŚMIESZNY POGRZEB – LIST DO PANA P.
Życzył Pan sobie śmieszny pogrzeb? Nie, jakoś inaczej to było…:”komiczny pogrzeb dziadka”. Mój dziadek umarł dawno temu, nie pamiętam nawet jego pogrzebu. Ale myślę, że nie był specjalnie śmieszny. Na pogrzebie jednej z mojej babci było śmiesznie, choć pogrzeb sam w sobie był całkiem normalny – kościół, msza, ksiądz śpiewa, organy grają, ludzie płaczą. Tylko ja z moim mężem, to znaczy wówczas narzeczonym jeszcze, nie płakaliśmy. Śmieliśmy się do rozpuku wywołując co chwila oburzone spojrzenia rodziny. Staraliśmy się oczywiście ukrywać ten śmiech, ale i tak tryskał z nas wszystkimi porami. Że byliśmy młodzi, w sobie zakochani i pełni życia? Pewnie! Ale nie o to chodziło. Kochaliśmy babcię i czuliśmy, że mamy z nią szczególny kontakt. I teraz, kiedy trumna obsypana kwiatami stała pośrodku kościoła, a ludzie płacząc pochylali się nad nią, oboje mieliśmy silne poczucie pogodnej obecności babci. Wiedzieliśmy, że jest tu, gdzieś nad nami, uśmiechnięta i radosna, i cały ten teatr, płacz, śpiewy, to było tak bardzo nie na miejscu, że mogliśmy tylko śmiać się z tego, razem z naszą kochaną babcia. Umówmy się więc, że śmieszny, to będzie taki nieadekwatny, zaskakujący. Jak w tym dowcipie o Wani, zna go Pan? Jak to Wania złapał i wypuścił złotą rybkę. Ona go pyta o życzenie, więc on życzy sobie złoty medal zasługi za odwagę. Huknęło, błysnęło, i oto Wania widzi siebie, jak stoi z granatem w ręku, a na niego jadą trzy niemieckie czołgi. „Wot, sobaka – mówi przez zaciśnięte zęby – posmiertnyj dala”. Takiego śmiechu to ostatnio mamy co niemiara. Kotański na przykład, pewnie pamięta Pan go jeszcze, ten od Monaru, też dostał pośmiertny order zasługi. Myślę, że się ucieszył w niebie, jak nie przymierzając, nasz Wania. A ten chłopaczek, co to zostawił list rodzicom, że umiera z miłości i rozerwał się efektownie obłożywszy się pasem z granatami? Bardzo to musiało śmiesznie wyglądać, jak się tak rozrywał.
Ale najśmieszniejszy to jest nasz żołnierz z Iraku. Nie, nie ten pierwszy, który zginał, chociaż też śmiesznie. Zginął sobie gdzieś hen i nie wiadomo po co, no, a jak już umarł to i prezydent, i orkiestra wojskowa, i przemówienia, teatr lepszy niż na pogrzebie mojej babci. Rodzina z pewnością była ucieszona. Ale ja myślę o tym drugim, jeszcze śmieszniej zmarł. Niech pan tylko pomyśli – siedzi sobie dwóch kumpli, gadają o tym i owym, na dworze upał, kurz, nudy. Nic się nie dzieje, tyle, że od domu daleko. No wiec tak sobie gadają, jeden broń czyści, bo trzeba mieć broń w porządku, a tu nagle – pach, pach – huk, strzał, i już jednego z kumpli nie ma. Lepsze niż sztuka magika. Zastanawiam się, czy na jego pogrzebie też będzie orkiestra wojskowa i prezydent? Ostatnio zresztą czytałam inna wersję tego zdarzenia, że niby oni do siebie tak dla zabawy strzelali, dla śmiechu.
O, byłabym zapomniała, kilka takich śmiesznych pogrzebów było też trochę z innej beczki. Na przykład ten w Białym Dunajcu, co się powiesił. Tu mamy zupełnie inną scenerie – górski krajobraz, ludzie pochowani w swoich domach, wieje halny, a na drzewie kołysze się trup młodego gazdy. Młody musiał być, niedoświadczony. Wziął kredyt na budowę domu wczasowego, bo gmina im się kazała przestawiać na agroturystykę, no i przejechał się, jak to mówią, na owym kredycie. Wczasowiczów nie ma, odsetki są, zwyczajnie go ta sprzeczność od środka rozerwała. Albo ten drugi przypadek, też z Białego Dunajca, bo mam tam znajomych. Rodzina się zebrała, dali wszystko, co mieli synowi, żeby do Ameryki wyjechał i tam się, a potem ich, urządził. Ale Ameryka, jak to Ameryka. Różne filmy o niej robią, nie wiem, jakie tamta rodzina oglądała, pewnie te raczej wesołe takie. W każdym razie chłopak pojechał – i nie dał rady. Nie urządził się. No to co miał zrobić? Powiesił się. Jego ojciec zresztą, jak się dowiedział o śmierci syna, też. Moja znajoma z Dunajca mówi, że to podobno halny tak wpływa, że się wieszają wszyscy. Jak to było w kabaretowej piosence..„Dynda, dynda wuja trup, a my raz-dwa w dziub chlup”! Bardzo, bardzo śmieszne, prawda?
2 KOMENTARZE
Właściwie, to mi obojętne jaki będzie mój pogrzeb. Ale w dzisiejszych okolicznościach to raczej na „śmieszny” liczyć nie można, bardziej na „samotny”, bez żałobników (żartowników)? Chyba, że napiszemy, jak moja kuzynka „instrukcję” do pogrzeb, gdzie poddamy się kremacji. Potem sobie, gdzieś tam w „wazonie” postoimy na póleczce, czy komodzie i poczekamy na „lepsze czasy” . Im więcej żałobników, tym pogrzeb weselszy.😉
Jak zawsze,świetnie napisane i jak zawsze , ciemne….