
RADY DLA ASTMATYKÓW, KTÓRZY ZNALEŹLIBY SIĘ NA SZLAKU
Oprócz zjazdów po kamienistych drogach, czy fragmentów dróg piaszczystych w lesie, największą trudnością były dla mnie niekończące się, w moim odczuciu, wjazdy pod górki i wzniesienia. Organizm z trudem dawał sobie z tym radę. Miałam wrażenie, jakby płuca były za ciasne, za małe i nie brały wystarczającej ilości tlenu jaką potrzebowały pracujące mięśnie. Objawiało się to brakiem oddechu i poczuciem, że nie mogę wziąć więcej powietrza, że jest go wciąż za mało. Gdy tak stawałam bez tchu Młody wtedy zazwyczaj mówił „odpocznij, weź głęboki oddech…” Tymczasem w takiej sytuacji należy postępować dokładnie odwrotnie. Owszem, przy poczuciu że w stanie wysiłku nie dajemy rady z oddechem, należy się zatrzymać, ale pierwsza rzecz to wcale nie „głęboki oddech”, bo przecież z tym właśnie mamy problem, ale maksymalny wydech!
- Pochylamy ciało do przodu, opierając dłonie na udach, i robimy maksymalny wydech.
- Robimy teraz kilka szybkich krótkich wdechów
- Po takiej serii szybkich wdechów, robimy długi wdech
- I długi wydech przez usta, połączony z opuszczeniem głowy i ramion, któremu towarzyszy wydanie na luzie pelnego ulgi dźwieku „aaaa”.
Jeśli mi się uda, nagram taką technikę na youtube.
Druga rada dotyczy techniki szybkiego zwiększania pojemności płuc. Jest to sposób, jaki organizm mój wypracował instynktownie na tym właśnie szlaku przy intensywnych wjazdach. Dla wygody nazwę to techniką zółwia, bowiem ciało przybiera taka nieco zółwiowatą postać. Głowa wysuwa się możliwie daleko naprzód, równocześnie łokcie odsuwają się możliwie szeroko na bok, przez co szyja jakby zagłębia się nieco między ramiona. W takiej pozycji zaczynamy oddech wyłącznie żebrowy, rozszerzając żebra świadomie i maksymalnie ile się da. Owszem, te mięśnie międzyżebrowe czuje się potem, ale zasadniczo nie dałabym w ogóle rady na wielu wjazdach bez tej techniki.
Techniki te są przydatne oczywiście nie tylko na wjazdach na szlaku, ale w każdej sytuacji, gdy człowiek o mniejszej pojemności płuc z jakiś powodów musi dokonać większego wysiłku fizycznego.
P.S. Niekiedy wspomagałam się ventolinem, ale rzadko, bo po pierwsze, trzebaby go zbyt dużo a za duża ilość wpływa na serce niekorzystnie, po drugie, nie ma czasu na drodze, żeby myśleć o inhalacjach – trzeba jechać. W końcowym efekcie moje płucka wzmocniły sie wyraźnie!
5 KOMENTARZY
Hej Mira!!! Ciekawi mnie, jaką trasę szykujesz na ten rok? 🚵♂️Czy u Ciebie w porządku? Jeździsz w plener, żeby nabrać kondycji przed jakimś odlotowym wypadem? 🚴♀️Dużo zdrowia dla Ciebie. Mam nadzieję, że nie jesteś w kłopotach. Mamy taki piękny Maj za oknem. 😉
Mira, na tym zdjęciu wyglądasz jakbyś potrzebowała natychmiastowej pomocy lekarskiej!!! Nie jest to fotka zachęcająca do jazdy na tym szlaku, zwłaszcza dla 60+ i jeszcze do tego z problemami oddechowymi. Sorry Winetou, ale muszę to napisać. Gdybym Cię w takim stanie spotkała na szlaku, to raczej nie radziłabym kontynuować! Co chcesz sobie udowodnić??? Że dasz radę, że jezcze nie czas żeby spasować???
Możesz ježdzić na rowerze rekreacyjnie, bez zabijania się i udowadniania sobie, że stać Cię na więcej To zdjęcie pokazuje, że ta wyprawa jest wielkim wysiłkiem i wypruwasz z siebie flaki. A chcesz dać nam przekaz, że to przyjemność i przełamywanie barier! Nie jest przekonywujące!!! Zastanawiałam się czy to napisać, ale uważam, że dobrze żebyś znała taki punkt widzenia. Poza tym mega szacunek dla wyzwań jakie podejmujesz!!! Tylko mierz siły na zamiary!!!😘
Cieszę się, że napisałaś. Potrzebne są szczere wypowiedzi, bo dopiero dzięki nim można uzyskać porozumienie lub zrozumienie. A więc przestraszyła Cię moja buźka. Ale no cóż, buźka sportowca w trakcie wysiłku zazwyczaj piękna nie jest, a spocona i wyczerpana. Tymczasem my za „zdrowe” przywykliśmy uważać tylko twarze spokojnie uśmiechnięte.i dobrze wyspane.
Dało mi sporo do myślenia, że napisałaś, iż taki obraz „nie zachęca” do jechania na ten szlak, „i to jeszcze osoby 60+”. Ja absolutnie nie zamierzałam nikogo do niczego zachęcać!
Wręcz piszę w poście „dla kogo Szlak Orlich Gniazd” – dla jakich osób i z jakim stylem życia ten szlak moim zdaniem jest właściwy.
Natomiast „wrócić” z tego miejsca, gdzie Ty byś mi zaleciła ów niezwłoczny powrót- nie było możliwe inaczej, niż tak jak to czyniliśmy- co opisuję w poście „Na Szlaku Orlich Gniazd”. Toż własnie byliśmy na najkrótszej drodze powrotu!
To jest jedna sprawa. Druga natomiast to taka, że takie silne reagowanie na wymęczoną twarz wynika, moim zdaniem.wyłącznie, przyzwyczajeń cywilizacji, która odczuwa lęk przed fizycznym wysiłkiem. i niezrozumienie jego istoty. Jak pisałam, wróciłam zdecydowanie silniejsza i bardzej odporna! A dwa dni po powrocie mogłam już pojechać z wnukiem rowerami z Lęborka na jego windsurfing do Gardna.
Ściskam serdecznie i raz jeszcze- dzięki za komentarz!
Akurat na tym zdjęciu odpoczywam bardzo szczęśliwie w lesie sosnowym. Jeśli zerknśłąś na opis przygód szlakowych, wiesz z niego, że wiele razy miałam „wszystkiego dosyć”,w tym sensie, że organizm potrzebował odpoczynku, na który nie było czasu.. Zdjęć z takich momentów nie wpuściłąm na stronkę, żeby niepotrzebnie nie straszyć. Bo przecież mimo wszystko na tym włąśnie szlaku stwierdziłam, że jest to właściwy dla mnie sposób życia.
Grunt to miec walczaca dusze! Ale na zdjeciu wygladasz skonana – chyba mialas wtedy juz wszystkiego dosyc?